Piosenka dla taty Arleta Nickiewicz Terach - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk.
Znajdujesz się na stronie wyników wyszukiwania dla frazy piosenka mj wolny czas arleta niciewicz - tarach i jan kasprzyk. Na odsłonie znajdziesz teksty, tłumaczenia i teledyski do piosenek związanych ze słowami piosenka mj wolny czas arleta niciewicz - tarach i jan kasprzyk. Tekściory.pl - baza tekstów piosenek, tłumaczeń oraz
Znajdujesz się na stronie wyników wyszukiwania dla frazy piosenka mój wolny czas arleta niciewicz - tarach. Na odsłonie znajdziesz teksty, tłumaczenia i teledyski do piosenek związanych ze słowami piosenka mój wolny czas arleta niciewicz - tarach. Tekściory.pl - baza tekstów piosenek, tłumaczeń oraz teledysków.
Muzyka Remigiusz Skorwider Słowa Arleta Niciewicz Tarach you tube Muzyka - Baugan Mistrz "Jeden mówi, że go to buja Drugi mówi to pop kultura A Trzeci pyta gdzie są słowa Dzisiaj taka tendencja, taka muzyka Nie ma przekazu, nie ma tematu Nie ma szczerości polskich wyrazów Brak dystansu do siebie,"
Znajdujesz się na stronie wyników wyszukiwania dla frazy Remigiusz Skorwider Słowa Arleta Niciewicz Tarach w karnawale. Na odsłonie znajdziesz teksty, tłumaczenia i teledyski do piosenek związanych ze słowami Remigiusz Skorwider Słowa Arleta Niciewicz Tarach w karnawale. Tekściory.pl - baza tekstów piosenek, tłumaczeń oraz teledysków.
Vay Tiền Nhanh Ggads. Tekst piosenki: Z babcią słodkie tajemnice bez wątpienia warto mieć... Gdy masz szlaban na słodycze, ciastkiem poratuje cię! Ciepłym szalem opatuli, bajek chyba zna ze sto... A gdy trzeba, to przytuli i przegoni łzy - a sio! Z babcią cudnie mija czas... Przy niej troski idą w las! W kuchni rządzi niczym szef, na niejadków marszczy brew! Gdy za oknem deszcz i wiatr, na pogodę przepis zna, bo ma uśmiech słodki jak czekolady smak! Dziadek wąsy ma lub brodę, lub... na głowie prawie nic! Za to w głowie tyle wspomnień, że aż z ciekawości drżysz! On opowie ci o czasach, gdy laptopa nie miał nikt... Z dziadkiem będziesz dobry w szachach i historię pojmiesz w mig! Z dziadkiem płyną dni jak sen... Wie, co znaczy: "dżentelmen", wśród gołębi kumpli ma i na grzybach też się zna! Gdy za oknem deszcz i wiatr, on wyciągnie talię kart i pozwoli każdą z gier wygrać asem kier! Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu
Babcia ma święto Babcia ma święto, to babci dzień, a ja pamiętam o tym. Kwiatki jej dam, buzi jej dam, słonko zaświeci złote. Babcia moja la la la la la Babcia moja święto ma. 2x Babcia ma święto, to babci dzień, obrazek jej namaluj. Weź w rączkę swą jej starą dłoń. Serdecznie ją ucałuj. Babcia moja la la la la la Babcia moja święto ma. 2x Babcia ma święto, to babci dzień, śmiejmy się więc wesoło. A babcia choć ma lat ze sto, to tańczy z nami w koło. Babcia moja la la la la la Babcia moja święto ma. 2x *** Kiedy skaczę , kiedy łażę po drzewach Kiedy skaczę , kiedy łażę po drzewach, Kiedy psocę mama na mnie się gniewa. No, a babcia inaczej, Figle, psoty wybaczy I z uśmiechem wita nas... (2x) Kiedy piszę daję tacie mój zeszyt, Żeby sprawdził, ale tata się spieszy No, a babcia inaczej, zawsze sprawdzi zobaczy zawsze dla nas znajdzie czas... (2x) *** Z babunią gotuję Tekst Muzyka: P. Skrzypiec Słowa: E. Śnieżkowska – Bielak Zima za oknem mróz trzyma srogi. A ja tu z babcią lepię pierogi. Z babunią gotuję, piosenki z nią śpiewam. Gdy jestem z babunią świat śmiechem rozbrzmiewa. Z kapustą, z serem lub rodzynkami. To jest mój przysmak nad przysmakami. Z babunią gotuję, piosenki z nią śpiewam. Gdy jestem z babunią świat śmiechem rozbrzmiewa. Wszystkie frykasy sami to wiecie. Babcia przyrządza najlepiej w świecie. Z babunią gotuję, piosenki z nią śpiewam. Gdy jestem z babunią świat śmiechem rozbrzmiewa.
(…których na wstępie pozdrawiam i podziwiam za mądrość, serio 🙂 ) Programista to nie zawód – to stan umysłu. Wie o tym każdy, kto z takowym obcuje, zwłaszcza na gruncie zawodowym. A o to nietrudno, gdyż w dzisiejszym skomputeryzowanym, zdigitalizowanym, cyberterrorystycznym świecie ten gatunek ludzki rozwija się szybciej niż parzydełkowiec przez pączkowanie. Doskonali się, ewoluuje,…Continue reading A u mnie działa! – czyli słów kilka o języku programistów… Nieczęsto sięgam po gatunek reportażu literackiego, bo jednak fikcja jest bezpieczniejsza – pozwala odetchnąć, że przeczytane właśnie historie są jedynie owocem czyjejś wyobraźni, a nie dziełem losu. Tym razem jednak, trochę z ciekawości, a trochę dla ambicji, przeczytałam książkę laureata tegorocznej nagrody NIKE, którego – to chyba jednak trochę obciach… – kojarzyłam dotąd wyłącznie z…Continue reading Brak, z którego rodzą się historie – o książce „Nie ma” Mariusza Szczygła Zanim zaczniecie czytać poniższy tekst, wiedzcie, że powyższe zdjęcie pochodzi z sesji urodzinowej mojego młodszego syna (fot. Małe Skarby. Fotografia Dziecięca i Rodzinna) , na której za nic nie chciał pozować, ale bardzo chciał płakać, uciekać i być „bombelkiem” 😉 W dzisiejszych czasach ciężko być po prostu dzieckiem. Jak ma się na przykład „instamamę”, to…Continue reading Strażnicy cudzych dzieci To z definicji nie będzie recenzja, ponieważ mam do tematu stosunek cokolwiek emocjonalny… Jako że się przyjaźnię z autorką książki, byłam świadkiem procesu jej narodzin (powieści, nie Danusi) 😊. Tekst poznawałam jeszcze w powijakach, zanim został ubrany w przepiękną, stylową okładkę i redakcyjny szlif. Kibicowałam jak szalona aż do dnia premiery – a dziś, gdy…Continue reading Bez słodzenia. O najnowszej powieści Danuty Awolusi „Macochy” Na premierę najnowszego filmu Tarantino czekałam jak hippiska na stopa, wierząc, że zabierze mnie cadillakiem w świat epoki, która mnie niezmiennie urzeka i fascynuje. I stało się – jadę i nie mogę wysiąść, zwłaszcza że to podróż w najlepszym towarzystwie i z finałem odczarowującym najmroczniejsze, realne scenariusze. Bóg jest kowbojem i ma dublera A w…Continue reading Pewnego razu w hollywoodzkim kinie Niezliczona jest liczba spraw, z którymi przychodzi się zmierzyć przy okazji narodzin dziecka, zwłaszcza tego number one. (Przy number two, zaręczam, jest odrobinę lepiej, może przy number six w ogóle nie ma tematu – raczej nie sprawdzę 🙂 ). Wybór wózka czy szpitala, w którym nastąpi ten ważki fakt, to małe miki przy wyzwaniach czekających…Continue reading Matka karmiąca się wyrzutami sumienia Jak ktoś Ci mówi, kobieto lub mężczyzno, ale zwłaszcza kobieto, że pojawienie się na świecie dziecka to życiowa rewolucja, nie wierz mu! Za żadne skarby mu nie wierz! Prawdopodobnie nie ma dzieci lub rodził je (wychowywał) w erze mezozoicznej i naprawdę niewiele pamięta… To nie jest bowiem rewolucja – lecz totalna życiowa rozpierducha. Aż dziw,…Continue reading Tajemnica trwania gatunku Wielu z nich mam od dzieciństwa, innych od niedawna – zagościli i zostali. Nie mam dla nich zbyt wiele przestrzeni, ale dla wiernego towarzysza zawsze znajdzie się miejsce, czy to w wannie, czy na kanapie, a przede wszystkim w łóżku. Od lat kisimy się we własnym sosie; gdy jeden idzie w odstawkę, drugi wraca do…Continue reading Papierowi przyjaciele Berek czyli upiór w moherze tekst: Marcin Szczygielski, reżyseria: Andrzej Rozhin prapremiera polska: grudzień 2008 Teatr Kwadrat, Są takie kreacje aktorskie, które wywołują uśmiech, podziw i szacun. Ale są i takie, które wykręcają duszę jak mokrą ścierkę, sprawiają, że masz ochotę z zazdrości walić głową w plusz fotela i wyć do gwiazd nad swoim…Continue reading Boża iskra w moherowym czepcu Wystawa TITANIC. The Exhibition, Pałac Kultury i Nauki w Warszawie (październik 2016 r.) Osobiście nie znam człowieka, któremu obce jest hasło: Titanic. Nie trzeba wiedzieć, w którym roku wypłynął w feralny rejs ani jakie miał faktycznie wymiary, by kojarzyć go ze spektakularną tragedią morską, jedną z największych w dziejach współczesnego świata. Zanim za sprawą superprodukcji…Continue reading „Statek śmierci” wiecznie żywy
Zanim zaczniecie czytać poniższy tekst, wiedzcie, że powyższe zdjęcie pochodzi z sesji urodzinowej mojego młodszego syna (fot. Małe Skarby. Fotografia Dziecięca i Rodzinna) , na której za nic nie chciał pozować, ale bardzo chciał płakać, uciekać i być „bombelkiem” 😉 W dzisiejszych czasach ciężko być po prostu dzieckiem. Jak ma się na przykład „instamamę”, to od „instaniemowlaka”, zamiast w kołysce, trzeba się bujać w mediach społecznościowych, i to w wózku za miliony monet. Dzieci „madek” z automatu klasyfikowane są jako „bombelki”, nawet jak się drą publicznie, bo je na przykład but uwiera albo głód doskwiera, a niekoniecznie – bo na tym polega bezstresowe wychowanie. Jak się ma po prostu gluta, to pewnie jest winien gluten z kajzerki i na spacerach buntowniczo trzeba ciamkać marchew. A jak mały człowiek chce, dajmy na to, zrobić w żłobku odświeżającą rebelię, to i tak go rodziciele podejrzą przez kamerkę – a przy okazji panią-ciocię, która nawet nie może się w uśmiechu skrzywić, bo zaraz będzie na cenzurowanym. Jak żyć? Z jednej strony to wspaniale, że parasol rodzicielskiej pieczy rozszerzył się na wszystkie sfery życia, łącznie z tą wirtualną. Świetnie, że dzieci są dla wielu wisienką na torcie udanego życia, a nie pospolitym dodatkiem, i że tak bardzo wzrosła świadomość tak zwanego rodzicielstwa bliskości. Z drugiej jednak strony– wychowywanie dzieci stało się sprawą publicznie dyskutowaną, poddawaną ustawicznej wewnętrznej kontroli i zewnętrznej cenzurze. Rodzicielska intuicja walczy z narzuconym społecznie wzorem postępowania z własnym dzieckiem. Naturalne instynkty konkurują z terrorem powinności. I znowu – jak żyć? Piaskowa gwardia Za moich dziecięcych czasów osiedlowe podwórka nie były masowo grodzone jak wybiegi dla kóz. Jak się uciekło spod oka mamy, to się po prostu miało problem i trzeba było wracać po śladach wylanych ze strachu łez. Teraz są europejskie place zabaw z miękkim podłożem, ergonomiczną piaskownicą i huśtawką zabezpieczoną pod brodę. Jest sto razy bezpieczniej niż na moim łysym podwórku z dzieciństwa – a mimo to przy dzieciach stróżują dodatkowo gwardie opiekunów. Siedząc wprost na piachu, zamiast na przykład na ławce, osłaniają pisklę własnym ciałem – przed dziećmi sypiącymi piaskiem, przed złodziejami łopatek, przed obcą mamą lub babcią, która niebezpiecznie przysuwa się ze swoim potomkiem. A gdyby tak pozwolić potomkowi zapoznać się z innym potomkiem? Zaufać, że nawet jak dostanie w łeb grabkami, to przeżyje i da sobie radę z napastnikiem? Ja wychodzę z założenia, że nic tak nie uczy życia jak bitwa w piaskownicy, więc o ile nie leje się krew i jad, uważam, że ingerencja siły wyższej (czyt. dorosłej) nie jest konieczna. A może nawet jest niebezpieczna, bo jak się mały typek przyzwyczai do bodyguarda w postaci mamy/taty/babci/dziadka, będzie korzystał z ochrony aż do osiemnastki, w każdej sytuacji wymagającej aktywności rówieśniczo-społecznych. I jak tak żyć? Przedszkolna komisja dyscyplinująca Każde szanujące się przedszkole ma nie tylko szpinak w jadłospisie – ale przede wszystkim swoją stronę internetową, grupę mailową i fejsbuka. A nawet wiele fejsbuków, bo osobną grupę posiadają starszaki Słodziaki, średniaki Maślaki czy też maluchy Karaluchy (to ostatnie wymyślił mój starszy syn, serio 😊). Bardzo doceniam to nowoczesne narzędzie kontaktu – o ile nie zamienia się w pręgierz do publicznej chłosty tych rodziców, którzy zdaniem innych źle się sprawdzają w swojej roli. Bo na przykład ktoś widział, że jedno dziecko kichnęło na drugie i jak tak można szafować zdrowiem swojego maluszka, posyłając do placówki zasmarkańca siejącego epidemię i śmierć. Albo ktoś podsłuchał, jak jeden chłopiec powiedział na drugiego: dupa i co to za rodzic, co go tak nauczył… a właściwie to nawet chyba wie, ale nie powie! Za to ma nadzieję, że ten, o kim mowa, czyta to właśnie i weźmie sobie do serca, w końcu chodzi o wspólne dobro naszych dzieci. Nie jestem wprawdzie pewna, czy wspólne dobro pielęgnuje się plotkowaniem i sianiem fermentu na przedszkolnym fejsbuku, ale zawsze można porozmawiać otwarcie i skonfrontować poglądy bez ukrywania się za społecznościowym profilem. Tylko jak potem z tym żyć? Bachory do obory Jak powszechnie wiadomo, dzieci i ryby głosu nie mają, a już zwłaszcza w restauracji dbającej o komfort swoich klientów. O ile rybę można po prostu zjeść, o tyle dziecko co najwyżej wyrzucić za drzwi, powołując się na biznesowy profil lokalu lub politykę właściciela (kto chce sprawdzić, czy to działa, może w Zakopanem lub Poznaniu z tego, co wiem). Jako rodzic małych zbuków poniżej 6. roku życia jak nikt rozumiem motywację: pragnienie zjedzenia posiłku we względnej ciszy, niechęć do uchylania się przed latającymi talerzami albo dyskomfort spowodowany regularnym waleniem w oparcie krzesła. Ale też myślę, że poza segregacją klientów na pożądanych i niepożądanych (bo segregacje są zawsze oburzające i źle się kończą w dziejach ludzkości), jest parę innych sposobów rozwiązania problemu, z których mogą skorzystać restauratorzy, na przykład: – wydzielenie w knajpie strefy dla szczęśliwych rodziców i szczęśliwców bez dzieci (pod warunkiem posiadania antresoli pokrytej dźwiękoszczelną, pancerną kopułą); – wyraźna informacja, że lokal nie jest przystosowany dla rodzin z małymi dziećmi (plus ekstra pensja dla zaufanego ochroniarza, który wyprowadza bez litości za przewijanie małego obsrańca na stole); – wycofanie z menu frytek, zup pomidorowych, rosołów, nagetsów i innych kultowych dań dziecięcych (oraz na wszelki wypadek wrzątku, niezbędnego do przygotowania mieszanki mlecznej); – pójście za ciosem i zakazanie wstępu wszystkim, którzy nie odróżniają restauracji (i w ogóle miejsc publicznych) od obory albo chlewu, gdzie swoboda obyczajowa i werbalna hula od czasów feudalnych. Gdybym się wybrała na przykład na romantyczny obiad we dwoje (sytuacja od kilku lat raczej hipotetyczna), to chyba jednak wolałabym przy sąsiednim stoliku rodzinę z plującym, ulewającym dzieckiem niż plującego nienawiścią awanturnika z grubym portfelem bądź pijaka ulewającego do szesnastego kufla z piwem. Im wstępu nikt nie zakazuje, choć w teorii są dorośli, odchowani i samodzielni. Dziecko chce być dobre. Jeśli nie umie – naucz. Jeśli nie wie – wytłumacz. Jeśli nie może – pomóż. Janusz Korczak. Lecz jeśli dziecko nie jest Twoje – nie oceniaj, nie pouczaj i nie chrząkaj znacząco, bo nigdy nie wiesz, kiedy cię los przerzuci na drugą stronę barykady. Tam, gdzie będziesz pod obstrzałem krytyki, złych spojrzeń i szpinaku z małej jadaczki. Amen 🙂 A jeśli chcecie się w temat rodzicielstwa wdrożyć lub się w swej aktualnej niedoli pocieszyć – polecam nieśmiertelną serię o Juniorze… 🙂 (polski tytuł: Kochany urwis :))
piosenka dla babci i dziadka słowa arleta niciewicz tarach